Partner główny

 

Partnerzy

  
 

Ludzie Cresovii

Reklama

     Prezentujemy sylwetkę 62-letniego dziś pana Ryszarda Orzepowskiego, który w latach 60-tych i 70-tych był bramkarzem siemiatyckiego klubu
       - Ile lat grał pan w piłkę?
      - Około dziesięciu. Pewnie pograłbym dłużej, ale musiałem przerwać swoją przygodę z piłką z powodu kontuzji. Moje występy w Cresovii to chyba lata 1964 - 1974.
      - Czy ktoś zaproponował panu grę w klubie? Czyja była to decyzja?
       - W zasadzie zacząłem grać przez przypadek. W latach 60-tych siemiatycka drużyna rozgrywała swoje mecze jeszcze na tzw. Chłusie. Chłus to była powiedzmy dzielnica Siemiatycz - tam, gdzie teraz są: Polser, PKS, Maksbud. Jako młody kibic chodziłem oglądać tam mecze. Przed jednym z meczów, dokładnie pamiętam, że był to mecz juniorów z Gwardią Białystok, zabrakło w siemiatyckiej drużynie jednego zawodnika. Zaproponowano więc, abym to ja wypełnił tę lukę. Dodam, że byłem już oswojony z piłką, bo grałem z kolegami na podwórkach. Zagrałem w ataku i strzeliłem wtedy trzy gole. To był debiut! W związku z tym zaproponowano mi występy w klubie. w zasadzie ze trzy mecze zagrałem w juniorach i wskoczyłem do drużyny seniorskiej.
      - W jakich szczeblach rozgrywek wtedy graliście?
      - W większości moich występów była to klasa "A" i "B", przez rok "okręgówka". Poza tym przez dwa lata, podczas pełnienia służby wojskowej, grałem w Husarze Nurzec Stacja - w "okręgówce".
      - Pamięta pan pierwszy mecz w seniorach? Czy to był występ w roli bramkarza?
      - Do bramki też wskoczyłem przez przypadek. Wtedy na tej pozycji grał Leszek Małkowski. Zabrakło go podczas wyjazdu na mecz do Hajnówki. Ja byłem w drużynie najwyższy, więc mnie postawili do bramki i tak się zaczęło. Wtedy właśnie debiutowałem jako bramkarz. Z tego, co pamiętam, to chyba ten mecz przegraliśmy.
      - Trenerzy - których wspomina pan najlepiej?
      - W zasadzie przez większą część mojej przygody z piłką trenerów z prawdziwego zdarzenia miałem dwóch - Zdzisława Sawickiego i Ryszarda Gralla. Przez większy okres mojej gry trenowali nas starsi lub bardziej doświadczeni zawodnicy.
      - Wspominał pan o epizodzie w Husarze?
     - To był ciekawy epizod. Były to lata bodajże 1969 - 1970. Zostałem powołany do wojska, ale służbę, dzięki piłce, mogłem odbyć grając w tym klubie. Trenerem wtedy był pan Czepiński. To on mnie wypatrzył w Cresovii. Husar był bardzo silną drużyną, liczącą się w województwie. Na równi rywalizowaliśmy z Jagiellonią, Wigrami Suwałki, Mazurem Ełk. Wskoczyłem do bramki Husara za Edka Korotkiewicza. Później Edek grał m.in. w drugoligowej Jagiellonii. Miałem przyjemność gry w Nurcu m.in. z Jurkiem Szewczykiem. Pochodził on ze Śląska, ale został później reprezentantem Polski. Zagrał w kadrze Polski chyba trzy mecze. Ówczesny Husar reprezentowali przeważnie gracze z południa Polski. Tylko ja i jeszcze jeden zawodnik byliśmy z Podlasia.
     - Po dwóch latach wrócił pan do Cresovii?
      - Tak, chociaż mogłem skorzystać z dwóch ciekawych ofert. Otóż miałem propozycję przejścia do Mazura Ełk i Lechii Gdańsk. To byłby dla mnie spory rozwój sportowy. Jednak dwa argumenty zaważyły na tym, że zostałem w Siemiatyczach. Pierwszy to postawa legend klubu Kazimierza Jodłowskiego oraz ojca Mirosława Mojsiuszko, którzy namawiali mnie do pozostania. Drugi - ożeniłem się z w Siemiatyczach. Żeby nie żona, to chyba skorzystałbym z którejś oferty. Jak się okazało, również ze strony sportowej nie wyszło źle, bo w1972 r. awansowaliśmy z Cresovią do klasy okręgowej. Pograliśmy w okręgówce tylko sezon. Trenerem był wtedy Zdzisław Sawicki.
     - Mocne i słabe strony pana gry?
      - Trudno samemu siebie oceniać, ale myślę, że dysponowałem niezłymi warunkami fizycznymi, dobrze czułem się w grze na przedpolu, miałem też jakiś refleks. Przecież wypatrzyła mnie Lechia Gdańsk. Dodam też, że miałem wyjątkowe szczęście do obrony rzutów karnych. Nie wiem ile ich obroniłem, ale trochę ich było.
     - Najlepszy mecz?
     - Pamiętam taki pojedynek z Mazurem Ełk, u siebie. Przegrywaliśmy 0:3 i był karny dla rywali. Obroniłem go i od tamtej pory nasza gra odmieniła się. Zremisowaliśmy 3:3, ale mogliśmy też wygrać.
     - Sukcesy indywidualne?
      - Może to, że chyba jako jedyny bramkarz z siemiatyckiego klubu wystąpiłem w reprezentacji Okręgu Białostockiego. Graliśmy w Siemiatyczach w litewskim zespołem wygrywając 1:0. To był 1972, może 1973 rok.
     - Z kim najlepiej współpracowało się panu na boisku?
     - Świetnie rozumiałem się ze stoperem Longinem Piwnickim, mile wspominam Jana Kobusa, Zygmunta Gontarczuka, Mirka Mojsiuszko i wielu innych, których długo by wymieniać.
      - Która Cresovia według pana najsilniejsza? - wasza?, za trenera Grygoruka?, kiedy grały "gwiazdy" z województwa w roku 2000, czy obecna?
     - Myślę, że ta z początku lat 70-tych, kiedy graliśmy w okręgówce. To była wtedy naprawdę silna liga, a my mieliśmy świetny zespół i to złożony z graczy wyłącznie swoich - z Siemiatycz. Każdy może mieć inne zdanie na ten temat, ale ja uważam, że ta nasza Cresovia była najsilniejsza.
      - Jak potoczyły się pana losy po zakończeniu kariery?
     - Pozostałem w Siemiatyczach. Tutaj się ożeniłem i tutaj cały czas pracuję.
      - Czy śledzi pan wyniki i obecną sytuację klubu?
     - Oczywiście. Na bieżąco. Jestem prawie na każdym meczu.
      - Dziękuję za rozmowę.


      Głos Siemiatycz
         luty 2009 r.

Partner główny

wspiera a1

Najbliższy mecz

Warmia Grajewo - Cresovia

30 marca, sobota, 15.00

IV liga 21 kolejka (28-30 marca)

Warmia - Cresovia
Ruch - Śniadowo
 
Wissa - Hetman T.
MOSP - Grabówka
Wasilków - Michałowo
Promień - Dąb
 
Krypnianka - Czarni
Tur - Wigry
 
Orlęta - Sparta Sz.
 

Ogłoszenie

Redakcja serwisu szuka chętnych do redagowania relacji z meczów. 

Kontakt - cresovia.redakcja@wp.pl