Partner główny

 

Partnerzy

  
 

Ludzie Cresovii

Reklama

     Po serii dwóch porażek i trzech spotkań bez strzelonego gola wreszcie nasi piłkarze rozstrzelali się pokonując w środę, 8 września, aż 7:1 rywali z Zabłudowa.
     Po serii dwóch porażek i trzech spotkań bez strzelonego gola wreszcie nasi piłkarze rozstrzelali się pokonując w środę, 8 września, aż 7:1 rywali z Zabłudowa.
     Tym meczem siemiatyczanie mieli sobie i kibicom coś do udowodnienia. Mianowicie – czy ostatnie niepowodzenia w meczach z Narewką, Gryfem i Włókniarzem to już historia, czy trwają one nadal. Okazało się, że zadyszka już poza drużyną, bo trudno nazwać ostatnie mecze kryzysem. Poza tym gra Cresovii w tych meczach nie była najgorsza, a na postrzeganiu drużyny zaważały wyłącznie wyniki.
     Siemiatyczanie zaczęli w nieco zmienionym składzie. Było to wymuszone kartkami, jakie otrzymali gracze z pierwszego składu: Niewiarowski i Moczulski. Stąd Moczulskiego zastąpił wracający do drużyny, jak również do formy, Norbert Marks, a z konieczności na prawej obronie wystąpił Adrian Kobus, zaś Tadeusz Stępowski tym razem załatał dziurę na lewej flance. Przesunięcia w zestawieniu widzieliśmy też w trakcie meczu, głównie po dokonaniu przez trenera zmian.
     Trzeba też przyznać, że Rudnia przyjechała do Siemiatycz kompletnie rozbita. Ostatnie perypetie trenerskie w tym klubie odbiły się głośnym echem, zespół plasuje się w ogonie tabeli, a na mecz do Siemiatycz nazbierało się tylko jedenastu graczy. To wszystko ułatwiło zadanie dla naszej drużyny. Z drugiej jednak strony takie niepowodzenia innych też należy wykorzystywać.
     Nasi zaczęli z dużym animuszem i od pierwszych minut nie schodzili z połowy gości. Worek z bramkami rozwiązał w 9 min. Michał Lesiuk. Uderzył płaskim strzałem po ziemi. Piłka wleciała do bramki obok słupka. Na 2:0 podwyższył Aleksander Lotsuk w 26 min. Asystę w tej akcji zaliczył Zalewski. Dwie minuty później na 3:0 gola strzelił Kamil Zalewski. Otrzymał świetne podanie od kolegi, przyjął piłkę na klatkę i mimo asysty obrońcy pokonał bramkarza gości. Do przerwy bez zmian, mimo, że w 33 min. ponownie uderzał Zalewski, ale piłka trafiła w poprzeczkę, a minutę później silnie i minimalnie niecelnie strzelał Adrian Kobus.
     Po zmianie stron nasi ponownie zaatakowali. Efektem była czwarta bramka, której autorem w 49 min. był Grzegorz Badowiec. To pierwsza bramka tego napastnika w rozrywkach IV ligi. Zaraz też z powodu urazu boisko musiał opuścić Tadeusz Stępkowski. W 53 min, jedna z nielicznych i wyglądających niegroźnie sytuacji gości zakończyła się dla nich bramką. Napastnik Rudni, mimo asysty Shomana, wykorzystał kontrę.
     Na kolejnego gola gospodarzy musieliśmy czekać 20 minut. W 73 min. na 5:1 ponownie podwyższył Badowiec. Śmiało można powiedzieć, że ten gol został zdobyty według piłkarskiego porzekadła „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Goście nie strzelili karnego, którego obronił Karolczuk, nasi szybko przeszli do kontry i padła bramka. Szóstego gola, a drugiego w tym meczu i siódmego z sezonie strzelił Kamil Zalewski w 78 min. Uderzył po ziemi w długi róg. Bramkarz gości nie miał zbyt wiele szans. W ostatniej minucie meczu na listę strzelców wpisał się Mateusz Grochowski, który zastąpił na boisku Badowca. Mateusz strzelał bramki w ostatnią niedzielę w meczu juniorów starszych, pomógł drużynie i dziś, lecz seniorskiej. Trzeba przyznać, że Grochowski stanowi duże wzmocnienie nie tylko drużyny młodzieżowej, ale i seniorskiej. Aż miło się patrzy, jakim dysponuje startem do piłki i jak na pełnej szybkości mija rywali. Oby tylko zawsze był zdrowy i w pełni dyspozycji.
     Żółtą kartkę otrzymał Zalewski.
     Cresovia: Karolczuk – A. Kobus, Shoman, Marks – Lesiuk, Prokopczuk (76, Gierc), Berezovskij, Lotsuk, Stępkowski (49, Kłosowski) – Zalewski (83, Borowski), Badowiec (83, Grochowski).

Partner główny

wspiera a1

Ogłoszenie

Redakcja serwisu szuka chętnych do redagowania relacji z meczów. 

Kontakt - cresovia.redakcja@wp.pl