Partner główny

 

Partnerzy

  
 

Ludzie Cresovii

Reklama

     Kolejna porażka na własnym boisku.

     Niestety ani punktu nie zdobyła Cresovia, na własnym boisku, w dzisiejszym meczu z beniaminkiem z Juchnowca. Goście wygrali 4:3, prowadząc do przerwy 2:0.

    Gole dla naszej drużyny zdobyli: Badowiec 2, A. Treszczotko. Dla gości Szychowski 2 i Czajkowski 2.



    Dla Cresovii mecz ten zaczął się fatalnie. Pierwsza, pozornie niegroźna sytuacja gości, przyniosła dla nich bramkę. Już w 3 minucie. Na trybunach i boisku zaskoczenie, bo przecież gracze z Juchnowca to beniaminek. No, ale do końca meczu jeszcze prawie półtorej godziny, więc taki wypadek przy pracy w postaci gola można puścić w niepamięć. Niestety w 9 min., po kolejnej akcji, goście strzelają gola na 2:0. Obie pierwsze bramki zdobył Szychowski. Na stadionie zaskoczenie jeszcze większe. Przypadek? Okazuje się, że chyba nie, bo goście początek mieli piorunujący, a nasza drużyna przyglądała się temu. W pierwszej połowie przyjezdni jeszcze co najmniej dwa razy byli bliscy strzelenia gola, ale na nasze szczęście – pudłowali. Również na szczęście nieco lepiej zaczęli grać nasi. Efektem były sytuacje bramkowe. Pierwszą doskonałą miał Sylwek Niewiarowski. Dostał dokładną piłkę od Prokopczuka, ale strzelił lekko i bramkarz zdołał odbić piłkę, która minęła słupek. W 21 min. na bramkę gości uderzał Michał Leszczyński. Też znajdował się dogodnej sytuacji. Strzelił minimalnie obok słupka. W 39 min. szybką kontrę zaliczyli goście, po której strzał ich napastnika minimalnie minął bramkę Karolczuka. Dwie minuty później przed bramką gości piłkę próbował uderzyć Badowiec. Po wrzutce Prokopczuka zdołał sięgnąć futbolówkę nogą, ale ta odskoczyła i nie udało się mu oddać precyzyjnego strzału. Nasi stworzyli jeszcze sytuację bramkową w 43 min., konkretnie Sylwek Niewiarowski uderzał głową, po czym piłka trafiła w słupek. Piłkę dogrywał mu Jurczuk. Niestety do przerwy górą goście.

     W przerwie trener Stypułkowski zrobił jedną zmianę. Za Michała Leszczyńskiego do ataku wszedł Adam Barwiejuk. Nasi mieli ruszyć z impetem, by odrabiać straty. Przecież mecz nie był jeszcze przegrany. W 51 minucie pojawiła się pierwsza szansa na gola. W polu karnym gości obrońca Magnata zagrał ręką. Arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na jedenastkę. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Sylwek Niewiarowski. Ile to już karnych wykorzystał? Ostatniego trzy dni wcześniej w Białymstoku w meczu z Włókniarzem. Tym razem niestety strzelił niezbyt precyzyjnie i bramkarz gości złapał piłkę. Pech? Kolejną ciekawą akcję gospodarze przeprowadzili w 60 min. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową uderzał Prokopczuk, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. W 60 min. nasi zdobyli pierwszą bramkę - z karnego, którego wykorzystał Badowiec. W polu karnym gości faulowany był zawodnik Cresovii. Badowiec precyzyjnie zmylił bramkarza. 1:2. Trzy minuty później przed szansą zdobycia trzeciego gola byli goście. Karolczuk odbił piłkę przed siebie, po strzale zza pola karnego, jak równie wybronił dobitkę. Minutę później niestety padł trzeci gola dla Magnata. Po niewielkim zamieszaniu w naszym polu karnym do siatki trafił Czajkowski. 1:3. Nasi jednak nie wątpili korzystny wynik. I już w 66 min. strzelili drugiego gola. Jego autorem był ponownie Badowiec. To trzecia bramka tego napastnika w tym sezonie. Rzut wolny z głębi pola wykonywał Moczulski, bramkarz odbił piłkę, trafiła ona na głowę naszego napastnika i po sprawie. 2:3. Ponownie odżyły nadzieje na korzystny wynik, tym bardziej że nasi nadal atakowali. W 77 min. głową uderzał Barwiejuk – za wysoko. W 78 min. też, głową, Kłosowski. Chyba najszczęśliwszym momentem dla naszego zespołu w tym meczu okazała się 82 min., kiedy to do remisu doprowadził Andrzej Treszczotko. Dostawił tylko nogę po świetnym dograniu z lewej strony Jurczuka. 3:3. Do końca pozostało 8 minut plus czas doliczony. Nasi postawili wszystko na jedną kartę, by zdobyć na własnym boisku 3 punkty. Niestety z jednego punktu, który już mieli, zrobiło się zero. W 90 minucie po kontrze Magnata Czajkowski nie dał szans Karolczukowi. 3:4. Nasi jeszcze próbowali wyrównać, nawet Karolczuk pobiegł pod bramkę gości przy stałym fragmencie gry, jednak nic to nie dało. Mimo to – brawa za walkę.

     To druga porażka Cresovii w tym sezonie i druga na własnym boisku. Cieszy fakt strzelenia trzech bramek, determinacja i gonienie wyniku, smuci strata u siebie aż czterech goli.

    Cresovia: Karolczuk - A. Kobus, Moczulski, A. Treszczotko, Supronowicz - Prokopczuk, Kłosowski, S. Niewiarowski, Jurczuk - Badowiec, M. Leszczyński (46, A. Barwiejuk).



Partner główny

wspiera a1

Ogłoszenie

Redakcja serwisu szuka chętnych do redagowania relacji z meczów. 

Kontakt - cresovia.redakcja@wp.pl