Niestety do tego meczu Cresovia znowu przystąpiła w osłabionym składzie. Jak zapowiadaliśmy – za nadmiar żółtych kartek nie mogli zagrać Wojciech Moczulski, Adrian Kobus i Rafał Kłosowski. Miał za to być gotowy do gry Michał Lesiuk, jednak nic z tego nie wyszło. Uraz nie pozwolił na grę. Stąd trener Stypułkowski jak zwykle musiał eksperymentować ze składem. Od pierwszej minuty na prawej obronie po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił Krzysztof Kożuchowski, grający jeszcze niedawno w drużynie juniorów. Od pierwszej minuty, pod nieobecność kolegów, zagrali też Daniel Gierc i Przemek Podoliński. Niestety na ławce rezerwowych zasiadł tylko Rafał Walczuk.
Mimo sporego osłabienia nasza drużyna zaczęła z animuszem. Jednak to goście w 6 min., po podaniu za plecy naszych obrońców, mogli cieszyć się z prowadzenia. Piłka po strzale zawodnika z Suraża trafiła w słupek. Cztery minuty później na bramkę rywali z dystansu strzelał Kamil Zalewski. Niecelnie. W 14 min. po dośrodkowaniu Zalewskiego niewiele zabrakło, aby piłkę do bramki gości skierował Podoliński. W 21 min. znowu groźnie uderzał Zalewski. Goście też atakowali, ale większość ich akcji nie kończyła się strzałami.
W 44 min., gdy wydawało się, że na za chwilę będzie przerwa, arbiter odgwizdał faul Michała Nowickiego na zawodniku gości. Owszem, przewinienie było i kartka naszemu obrońcy należała się, ale czy czerwona? Zdania wśród widzów były podzielone. Nasz obrońca musiał opuścić boisko. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis.
Od 46 min, do ataku ruszyli goście. Kilka ich akcji przyniosło efekt. W 59 min. po szybkiej grze z wykorzystaniem prawego skrzydła Znicz objął prowadzenie. Gola strzelił Piotr Mierzwiński.
Trener Stypułkowski, mimo braku na boisku jednego zawodnika i niekorzystnego wyniku nie zmienił ustawienia. Nasza drużyna nadal grała trójką w obronie stawiając wszystko na jedną kartę – korzystny wynik. Okazje tego były już w 63 min. Najpierw prawą stroną uciekł rywalom Sebastian Kobus, kiwnął dwóch rywali i silnie uderzył z kąta. Bramkarz gości odbił piłkę. Za chwilę trafiła ona do Norberta Marksa. Nasz kapitan huknął z dystansu. Piłka leciała pod poprzeczkę bramki Znicza, ale bramkarz przyjezdnych ponownie nie dał się zaskoczyć. Marks otrzymał za ten strzał od kibiców gromkie brawa.
Mimo gry w dziesiątkę nasza drużyna grała nie ograniczala się do obrony. Owszem, zdarzały się błędy, na szczęście w środku pola, lecz goście nie potrafili ich wykorzystać. W 76 min. przed najlepszą w tym meczu szansą na zdobycie gola stanął Zalewski. Strzelił mocno, ale tuż obok słupka bramki gości.
Kibicom z Siemiatycz serca zadrżały w 83 min. Napastnik gości otrzymał świetne podanie i wyszedł sam na sam z Karolczukiem. Nasz bramkarz wybiegł przed pole karne i zahaczył rywala ręką. Sędzia nie miał wątpliwości - rzut wolny i czerwona kartka dla naszego bramkarza. Karolczuka w bramce zastąpił Hubert Piotrowski. Hubert za chwilę świetnie obronił strzał z wolnego i do końca meczu kilkukrotnie doskonale interweniował na przedpolu i linii bramkowej, zachowując czyste konto. Mimo gry w dziewiątkę Cresovia nadal próbowała atakować. Niestety przewaga dwóch zawodników ze strony Znicza była bardzo wyraźna. Znicz powinien podwyższyć na 2:0 w 88 min. Gracz gości mając przed sobą pustą bramkę trafił w słupek.
Podsumowując mecz – trudno powiedzieć, jak ułożyłby się, gdyby Cresovia grała w komplecie, nie wspominając już o pełnym składzie naszej drużyny. Mimo to naszym piłkarzom należą się słowa uznania i brawa za walkę, zaangażowanie i dążenie do wyrównania.
Niestety w następnym meczu Cresovia też zagra w osłabieniu. Z powodu dzisiejszych kartek nie wystąpią kolejni zawodnicy. A mecz będzie nie tylko ważny, ale i prestiżowy, bo z MKS-em Mielnik.
Cresovia: Karolczuk - Kożuchowski, Marks, Nowicki, Piotrowski - P. Podoliński, Niewiarowski, Wasiluk, Gierc - S. Kobus (86, Walczuk), Zalewski.