Partner główny

 

Partnerzy

  
 

Ludzie Cresovii

Reklama

      Z Krzysztofem Kobusem rozmawiamy o: pechu, jego obecnej sytuacji, rokowaniach lekarzy, Cresovii. 

       Druga połowa ligowego meczu z Włókniarzem Białystok, 72 min. Do piłki wyskakują nasz stoper Krzysztof Kobus i zawodnik gości. Piłkarze zderzają się i obaj lądują na murawie. Długo nie podnoszą się. Nasz zawodnik dłużej. Niestety prawdopodobnie dla Krzysztofa Kobusa był to ostatani mecz w tym sezonie. Przyczyna - groźny uraz kolana.
 
       Z Krzysztofem Kobusem rozmawiamy o: pechu, jego obecnej sytuacji, rokowaniach lekarzy, Cresovii. 
       - Jak uważasz, czy ten sezon jest dla Ciebie pechowy. Jesienią zagrałeś w jednym meczu. Teraz zaledwie w kilku i znowu kontuzja.
      - Staram się patrzeć na wszystko z nutką optymizmu. Owszem, w meczach, które zagrałem, prezentowałem się nieźle. Te kontuzje kolan na pewno można nazwać pechem. Nigdy nie przypuszczałem, że jakiekolwiek urazy będą dotyczyć akurat mnie.
       - Czy w drużynach młodzieżowych zdarzały Ci się takie kontuzje?
       -  Wcześniej nie byłem tak kontuzjogenny. Miałem kiedyś problemy z biodrami, ale raczej z przemęczenia. Wystarczyło odpocząć, aby wrócić do treningów i gry.
        - Jak się czujesz?
       - Fizycznie jest ciężko. Muszę ćwiczyć, aby móc wyprostować nogę w kolanie. Bez tego artroskopia jest niemożliwa. Kolano jest także opuchnięte, więc dodatkowo muszę chłodzić je zimnymi okładami.
       - Jakie są rokowania lekarzy?
       - Na razie nic nie jest pewne. Cierpliwie czekam na rezonans magnetyczny kolana. Na pewno czeka mnie nie jeden zabieg. Wszystko będzie zależało od tego, jak szybko będzie mi się udawało odbudować mięsień po zabiegu. Aby doszło do kolejnego zabiegu, mięsień nie może być słaby. Mam nadzieję, że jeszcze będę kopał piłkę, ale nie wiem kiedy to nastąpi. Nie myślę na razie o tym.
       - Zdaniem kibiców w tej rundzie byłeś wyróżniającym się zawodnikiem Cresovii. Nie brakowało ci odwagi, skuteczności z rozijaniu ataków przeciwnika, byłeś nieustępliwy. Czy tym bardziej żal straconego sezonu?
       - Miło mi słyszeć taką ocenę pod moim adresem. Myślę, że większość piłkarzy, którzy systematycznie trenowali zimą jest w dobrej formie. To na pewno zasługa treningów prowadzonych przez trenera Stypułkowskiego. Ja jesienią pracowałem zupełnie inaczej niż inni. Wykonywałem wiele ćwiczeń izometrycznych, jeździłem rowerem. W grudniu w obawie przed tym, że chłopaki będą lepiej się prezentować kondycyjnie i wydolnościowo zacząłem biegać. Zapamiętałem jakie treningi mieliśmy poprzedniej zimy w terenie z trenerem Stypułkowskim i takie zajęcia wykonywałem indywidualnie. Taka, a nie inna gra w moim wykonaniu to na pewno wynik mojej własnej pracy, ale także dużego wsparcia kolegów. Podczas treningów dawali mi dużo otuchy i wsparcia. Treningi z nimi to nie ciężka praca, a czysta przyjemność. Tym bardziej żal mojego dużego wysiłku, jak również zajęć z kolegami.
       - Jak uważasz, na co stać Cresovię wiosną?
       - Drużyna ma bardzo duży potencjał. Mamy zarówno indywidualności oraz jesteśmy mocni jako zespół. Wierzę, że Cresovia będzie regularnie zdobywać punkty w lidze i że zawojujemy w Okręgowym Pucharze Polski. Po cichu liczę, że skończymy sezon na trzecim miejscu w tabeli, a nawet mocno powalczymy o drugie miejsce.

 

Partner główny

wspiera a1

Ogłoszenie

Redakcja serwisu szuka chętnych do redagowania relacji z meczów. 

Kontakt - cresovia.redakcja@wp.pl