W dzisiejszym meczu z Orłem Kolno Cresovia przegrała 0:1. Jedyna bramka padła w 3 min.
Niestety gracze Orła Kolno podtrzymali passę nieprzegranych spotkań na wyjeździe, dzięki czemu jako jedyni dorównują pod tym względem liderom z Łomży. I nie mielibyśmy nic przeciwko temu, gdyby nie było to kosztem naszej drużyny.
Dla Cresovii była to szósta porażka w sezonie. Dla Orła wygrana po niespodziewanej porażce u siebie ze Spartą Augustów, za co goście w pełni się zrehabilitowali. Wracając zaś do siemiatyczan, to Cresovia nie strzeliła gola od 2 tygodni, a na własnym boisku nie wygrała i nie pokonała bramkarza gości aż do miesiąca. Tak złą passę czas przerwać. Najbliższą okazją będzie pucharowy mecz w Hajnówce z tamtejszą Puszczą (środa, 13 października).
Spotkanie z Orłem Kolno należy uznać za jeden z tych meczów, o wyniku którego przesądza jedna akcja. Tę jedną akcję, która zakończyła się golem goście stworzyli w 3 min. Szybko przedostali się z własnej połowy pod pole karne Cresovii, piłka trafiła do ich lewoskrzydłowego, który pociągnął po długim rogu. Futbolówka skozłowała i wpadła do bramki obok interweniującego Karolczuka. Nasz bramkarz nie miał zbyt wielu szans.
Siemiatyczanie mieli ponad 80 minut na wyrównanie i ewentualne strzelenie zwycięskiego gola. A biorąc pod uwagę doliczony czas gry – półtorej godziny. Niestety nic z tego nie wyszło. Owszem – nasi stworzyli kilka podbramkowych akcji, ale brakowało ostatniego dokładnego dogrania, by celnym strzałem zaskoczyć bramkarza gości.
W 17 min. z prawej strony piłkę wrzucał Stępkowski, a do strzału głową przy asyście trzech obrońców złożył się Zalewski. Nie udało się czysto uderzyć. Piłka wyszła na aut bramkowy.
W 30 min. strzelał Zalewski. Niecelnie.
Zadrżeliśmy nieco w 42 min., bo goście wyszli z kontrą. Najpierw Nowicki, a potem Moczulski cięli rywala pędzącego z piłką, ale na szczęście nie ścięli, bo zakończyłoby się to kartką, a z akcji nic nie wyszło.
Podsumowując I połowę – szybko zdobyta bramka ustawiła gości do gry z kontry, a naszym przyszło atakować. Jednak ataki te dosyć łatwo były rozbijane przez obrońców z Kolna.
Po przerwie Mateusza Grochowskiego w ataku zastąpił Grzegorz Badowiec. Jednak to goście jako pierwsi stanęli przed szansa zdobycia gola. W 54 min. w prawym narożniku pola karnego znalazł się napastnik Orła, który próbował lobować naszego bramkarza. Nieudolnie, bo piłka przeleciała nad poprzeczką. W 61 min. grającego w środku pola Karola Wasiluka zastąpił Rafał Kłosowski. 2 min, później nasi przeprowadzili najlepszą akcję meczu. Lesiuk odzyskał piłkę w środku pola i popędził z nią na bramkę rywali. Minął jednego z przyjezdnych i podał ją do Zalewskiego. Kamil odegrał z pierwszej piłki z powrotem do Lesiuka na ok. 16 metr. Szkoda, że piłkę Lesiukowi zdążył wybić obrońca.
Do końca meczu nasi strzelali jeszcze tylko raz – konkretnie Badowiec. Za to goście – nadal grając z kontry – 3 razy. Za każdym razem celnie, ale Rafał Karolczuk zachowywał się klasowy golkiper.
Podsumowując mecz – przez sporą jego część Cresovia miała lekką przewagę, próbując przedostawać się pod bramkę gości skrzydłami i dalekim podaniami – zarówno grając dołem, jak i górą. Przyjezdni jednak dosyć łatwo sobie z tym radzili. Również indywidualnie mecz próbowali rozstrzygnąć Lesiuk i Zalewski, ale ich ataki obrońcy też powstrzymali.
Żółte kartki z naszej drużyny otrzymali: Nowicki, Kłosowski, Moczulski.