Przypominamy, że siemiatyczanie pojechali na mecz bez dwóch podstawowych zawodników – Wojciecha Moczulskiego i Łukasza Golonko. Zaważyły na tym żółte kartki otrzymane przez tych piłkarzy w meczu z Łomżą. Zarówno Moczulski i Golonko nie pozostawili kolegów z drużyny i też byli na meczu w Michałowie, niestety w roli kibiców. Na domiar złego pod koniec tygodnia uraz doskwierał dla Rafała Karolczuka, stąd trener Stypułkowski w spotkaniu kończącym sezon zmuszony był postawić na Gabriela Kisiela. Karolczuk też był na meczu, ale spędził go na ławce rezerwowych jako zmiennik Kisiela.
Siemiatyczanie wyszli na mecz w zestawieniu z dwoma – nie trzema - napastnikami, mimo, że w założeniach mówiło się o wygranej. Z kolei rolę rozgrywającego zmuszony był pełnić Dariusz Milewski. Moczulskiego w roli Libero zastąpił Krzysztof Kobus, a na prawej stronie obrony spotkanie zaczął Lejczyk.
Mecz rozpoczął się od ataku naszych. Akcję na bramkę rywali rozpoczęli Milewski z Zalewskim, ale za chwilę kontra gospodarzy pokazała, że tego dnia Michałowo może być bardzo groźne. I tak było. W pierwszej połowie Cresovia tylko dwa razy miała okazję zaskoczyć bramkarza gości - w 7 min. na bramkę gospodarzy strzelał Prokopczuk po rzucie wolnym, ale piłka przeleciała obok słupka, a w 22 min. K. Kobus - lecz piłka po jego strzale z ponad 20 metrów przeleciała nad bramką. To wszystko, na co było stać siemiatyczan do przerwy w poczynaniach ofensywnych. Ton grze nadawali gospodarze stwarzając kilka niezłych sytuacji do strzelenia goli. Ale gracze Michałowa sami są sobie winni, bo pudłowali niemiłosiernie. Najczęściej piłkę słali nad bramką. W 33 min. na przeszkodzie stanął im Gabriel Kisiel świetnie broniąc strzał z narożnika pola karnego. Łącznie w pierwszej połowie Michałowo stworzyło sobie co najmniej 4 dogodne sytuacje do zdobycia goli.
Po przerwie obraz gry nie zmienił się. Od pierwszych minut drugiej połowy gracze Michałowa kontynuowali natarcie. Nacierali przez ok. 20 minut, ale tym razem nie mieli już tylu klarownych sytuacji bramkowych. Pewniej grała nasza obrona, jak również częściej nasi gracze próbowali kontratakować. Jednak przez ok. 20 min. drugiej połowy próby kontr naszych szybko się kończyły. Lepiej z grą ofensywną naszej drużyny było od ok. 65 min. W 65 min. przed polem karnym gospodarzy faulowany był Zalewski. Poszkodowany sam próbował wymierzyć sprawiedliwość, jednak strzał z rzutu wolnego był zbyt lekki, by zaskoczyć bramkarza. Do końca meczu gra toczyła się głównie w środku pola, chociaż więcej z gry w tym okresie mieli siemiatyczanie. Niewiele jednak z tego wynikało, bo strzałów na bramkę Michałowa nadal brakowało. Z prób zaskoczenia golkipera Michałowa warto tylko wymienić strzał Zalewskiego w 84 min., lecz piłka minimalnie przeleciała nad bramką. Była to chyba najlepsza okazja dla Cresovii do zdobycia gola.
W końcówce gospodarze starali się opóźniać grę, nawet uciekali z piłką do narożnika boiska, by zyskać cenne sekundy i w efekcie urwać Cresovii punkty.
Podsumowując – niestety mecz w wykonaniu Cresovii nie był najlepszy. Jeśli chcielibyśmy pokusić się o wskazanie lepszej drużyny, to było nią Michałowo, chociaż z drugiej strony – drużyna mając kilka niezłych sytuacji bramkowych nie potrafiła wbić nawet jednego gola. W naszej drużynie odczuwalny był brak Golonki i Moczulskiego.
Na mecz do Michałowa pojechało kilkunastu kibiców z Siemiatycz.
Cresovia: Kisiel – Lejczyk, K. Kobus, Marks, Piotrowski – Stępkowski (62, Radziszewski), Milewski, Niewiarowski (83, A. Kobus), Nowicki – Prokopczuk, Zalewski.