Kolejny cios w ostatnich minutach.
Zła passa trwa. Tym razem wypunktowali nas piłkarze Dąbrowy Białostockiej, mimo że zdobycie przynajmniej punktu było blisko.
Od 14 minuty Cresovia, grając w mocno okrojonym składzie, prowadziła 1:0 po trafieniu Marcina Wieliczuka. Nasz pomocnik huknął z daleka, a bramka ta predendowałaby do gola kolejki podlaskich boisk. Łatwo nasza drużyna dowiozła prowadzenie do końca pierwszej połówki. Wart podkreślenia jest fakt, że w 29 min. nasz bramkarz Rafał Karolczuk obronił karnego. „Jedenastka”została podyktowana po faulu naszego obrońcy.
Po przerwie gra nieco zmieniła się, bo gospodarze chcieli odwrócić niekorzystny dla nich wynik. Udało im się to w 83 min.
- To było uderzenie z daleka. Piłka leciała pod poprzeczkę. Wybiłem się i zdołałem ją ręką odbić. Odbiła się od poprzeczki, spadła na ziemię, odbiła się od nierówności boiska i wpadła do bramki – tak opisał tę akcję nasz bramkarz.
Zwycięskiego gola gospodarze strzelili w doliczonym czasie gry (90 min.+3).
W Cresovii, z różnych powodów, nie zagrali: Jurczuk, Całka, Malewski, A. Barwiejuk, D. Barwiejuk, Nogieć, Gołubkiewicz.
Cresovia: Walendziuk, W. Moczulski, Brzeziński, Nowicki – K. Niewiarowski (80, Kryński), Wieliczuk, Kurek, Olendzki – Jaszczołt, Waniowski.